Poprzedni
Następny

Perły z lamusa: „Here Comes The Rain Again”, Eurythmics. Elektroniczny d(r)eszcz emocji

Eurythmics to jeden z tych zespołów, do których przyklejona jest etykietka twórców hitów. Duet niezwykle utalentowanych artystów zapisał się złotymi zgłoskami w historii muzyki pop i elektroniki – nic dziwnego, wspaniała wokalistka Annie Lennox i wizjonerski instrumentalista Dave Stewart potrafili przyciągnąć publiczność. I choć mówi się, że nie jest dobrze być parą zawodowo i scenicznie, twórcy Eurythmics korzystali w pracy z doświadczeń swojego związku. Efektem porozumienia dusz i nastrojów jest właśnie utwór „Here Comes The Rain Again”.

Eurythmics byli jednym z najbardziej udanych duetów, które pojawiły się na początku lat osiemdziesiątych. Tam, gdzie większość brytyjskiego syntezatorowego popu zniknęła z list przebojów zaraz po tym, jak new wave zniknęła w 1984 roku, Eurythmics do końca dekady nadal przebijali się na szczyty.

Pierwotnie duet ukierunkował się na przekształcanie brzmienia surowej elektronicznej muzyki syntezatorowej na popowe piosenki napędzane przez robotyczne bity. Do połowy lat 80-tych single takie jak „Sweet Dreams (Are Made of This)” i „Here Comes the Rain Again” sprawiły, że zespół stał się jednym z najpopularniejszych w swoim gatunku. W miarę upływu dekady popularność duetu nieco zmalała, ale wierni fani oczekiwali spokojnie na kolejne efekty współpracy dwojga artystów. Niestety, artystów w nieco większym stopniu pochłaniały ich solowe kariery – z korzyścią dla historii muzyki, ale z krzywdą dla obiecującej formacji, tak różnej od wszystkiego, co prezentował rynek elektroniki. Jednak pozostawiony ślad nadal jest wyraźny.

Zespół napędzany parą

Annie Lennox i Dave Stewart byli wcześniej członkami zespołu The Tourists. Poznali się, gdy Lennox pracowała jako kelnerka w rodzinnym mieście Stewarta, Sunderland. Zaiskrzyło między nimi szybko – wspólna pasja łączy lepiej niż cokolwiek innego. Para mieszkała razem przez ponad cztery lata zanim zdecydowała się zakończenie swojego romantycznego związku. Artyści nie zamierzali jednak rozstać się całkowicie – swoją energię przenieśli na rozwijanie założonego w 1980 roku zespołu. Do dziś twierdzą, że tworzenie tekstów i muzyki oraz ich nagrywanie jako byli kochankowie, stworzyło wyjątkowo ciekawe napięcie w ich piosenkach.

W wywiadach Dave Stewart przyznaje, że tworzenie melancholijnego nastroju w piosenkach jest czymś, co mocno go wyróżnia. – Cała ta piosenka jest w sumie o jakiejś nieokreślonej rzeczy. Przychodzi deszcz? Czy może chodzi o depresję? O równomierne spadanie w dół? Nastrój staje się minorowy, ale potem ktoś sięga po miłość. „Mów do mnie tak, jak mówią kochankowie” - to miotanie się pomiędzy uczuciami tworzy niezwykłe wrażenie – mówił Stewart.

Muzycznie artysta też trzymał tę konwencję. – Samą melodię też opracowałem bardzo skrupulatnie. Zamiast konwencjonalnego układu strofa-refren-strofa zastosowaliśmy nieco inny zabieg – gdzie dwie sekwencje, melancholijna i dynamiczna przeplatają się ze sobą. Nie ma szczególnych wariacji między powtórzeniami – jest tylko krótki instrumentalny mostek w środku piosenki. Taka kompozycja ma wywoływać właśnie to szczególne uczucie monotonii, ponieważ deszcz wciąż pada – tłumaczył swoją koncepcję Stewart.

Deszcz, smyczki i kościół

W książce „The Dave Stewart Songbook”, muzyk wspomina, jak wraz z Annie Lennox napisali tę piosenkę podczas pobytu w Mayflower Hotel w Nowym Jorku.

 – Poszedłem sobie na spacer na 46 ulicę i kupiłem wczesny syntezator Casio, około 50 centymetrów długości, z bardzo małymi klawiszami. To był pochmurny dzień. Annie siedziała w moim pokoju, a ja grałem sobie siedząc na parapecie okna. Wymyśliłem sobie jakieś melancholijne akordy i grałem je z pewną monotonią. Annie patrzyła przez okno na szare niebo nad Nowym Jorkiem i nagle jakoś tak spontanicznie zaśpiewała „Here Comes The Rain Again”. I to było wszystko, czego było nam trzeba. Tak, jak w przypadku wielu innych naszych utworów, wystarczyło zacząć od tej jednej linii, tej konkretnej atmosfery, tej jednej nuty i tej krótkiej melodii. A reszta była jak układanka, w której musieliśmy tylko wypełnić brakujące kawałki – wspominał Stewart.

Atmosfera utworu wymagała, zdaniem Stewarta, odpowiedniego miejsca nagraniowego. Ostatecznie „Here Comes The Rain Again” zostało nagrane w starym kościele, który został przekształcony w studio – dość prowizoryczne – a następnie przywieziono tam orkiestrę. Około 30 smyczkarzy musiało improwizować grając na korytarzach, a nawet… w toalecie. Aranżacje smyczkowe zostały wykonane pod czujnym okiem, a właściwie uchem, Michaela Kamena – znanego głównie jako autora muzyki filmowej („Szklana Pułapka”, „Robin Hood. Książę Złodziei”). Smyczkowa ekipa składała się z członków Filharmonii Brytyjskiej. Piosenka została zmiksowana tak, by idealnie połączyć orkiestrę z elektronicznymi dźwiękami tworzonymi przez sekwencer i automat perkusyjny. Efekt był znakomity.

Warto dodać, że piosenka była początkowo nieco dłuższa. „Here Comes the Rain Again” trwało początkowo około pięciu minut i zostało ostatecznie skrócone podczas składania albumu „Touch” (dźwięk zanika tam po około czterech i pół minuty). Cała pięciominutowa wersja nie pojawiła się na żadnym albumie Eurythmics, aż do wydania amerykańskiej edycji „Greatest Hits” w 1991 roku.

W Wielkiej Brytanii singiel ten stał się piątym przebojem Eurythmics w Top 10, osiągając szczyt na ósmym miejscu. Był to jednocześnie drugi przebój duetu w pierwszej dziesiątce w Stanach Zjednoczonych, gdzie w marcu 1984 roku osiągnął swoją najwyższą, czwartą pozycję na liście.

Romantyczne wideo

Pamiętny teledysk został nakręcony na Orkadach. Annie Lennox wykonuje piosenkę pokazana w mocno gotyckich ujęciach z nutą niewinnego romantyzmu. Cały czas widzimy, jak Dave Stewart nagrywa ją ukradkiem kamerą wideo, pojawiając się chyba tylko po to, by ją śledzić.

Ten klip miał pokazywać cały wewnętrzny świat, który dzielimy między sobą z Davem. Ilustruje wszystkie nasze uczucia i napięcia emocjonalne – wyznała Annie Lennox w 1991 roku w wywiadzie dla magazynu Q.

Przenieśmy się zatem jeszcze raz do świata elektronicznych emocji. I niech d(r)eszcz nami zawładnie. A jeśli chcecie wiedzieć, na jakim sprzęcie audio ten wyjątkowy utwór zabrzmi najlepiej, wystarczy skontaktować się z salonem Top Hi-Fi & Video Design i umówić na indywidualną prezentację.

Poprzedni
Powrót do aktualności
Następny

Polecane

Umów się na prezentację w salonie

W każdym z naszych salonów znajduje się sala odsłuchowa, w której w miłej atmosferze zaprezentujemy Ci brzmienie wybranego przez Ciebie sprzętu audio.

Umów się na spotkanie

Zobacz listę salonów

Umów

Top Hi-Fi & Video Design

Salony firmowe

Salony firmowe

Top Hi-Fi & Video Design: